Legenda o naszej górze Puig Campana.

Scroll down to content

img_3472

Doprawdy słabo z moją orientacją w terenie. Od jakiegoś czasu bowiem nurtowała mnie zagadka nazwy „naszej góry”, bo takie nadałam jej miano.

 

Góry, która jak wół sterczy przed oczami gdziekolwiek się człowiek nie ruszy. Której widokiem zachwycam się i obfotografowuję przy każdej sposobności. Której kształt majaczący na horyzoncie krzyczy, że jesteśmy już bardzo blisko domu wracając z naszych wahadłowych podróży Hiszpania-Wielka Brytania-Hiszpania. A której nazwy nie wiedzieć czemu nie znałam do ostatniej soboty. Kiedy to przemierzając bezcelowo drogi i bezdroża naszej okolicy, wylądowaliśmy (jak się później okazało) u podnóży naszej góry o dziwnie brzmiącej nazwie Puig Campana, co po katalońsku oznacza Góra Dzwon. „Jedyne” 1406 m npm…

Nie da się ukryć, że mam fioła na jej punkcie:

Fot. Polish Muffin

Ha!Nasza Góra – Puig Campana jak pewnie każde miejsce na ziemi, ma oczywiście swoją legendę. A ja od dziecka zaczytywałam się w klechdach domowych i legendach lub też mitologii greckiej.

Nie wspominając najcudowniejszych baśni J.Ch. Andersena czy Braci Grimm. Moja ucieczka od komunistycznej, szarej i niezrozumiałej dla dziecka rzeczywistości w odrealniony świat baśni.

Hmmm…Wiedziałam, że bez dygresji się nie obejdzie, skoro mowa o Andersenie.

IMG_1658

Od kilku lat naszą noworoczną tradycją są podróże do miejsc, w których jeszcze nie byłam. Ludwiczek owszem, dlatego zawsze robi za przewodnika. Tym razem padło na Kopenhagę. Oczywiście dla mnie gwoździem programu była Mała Syrenka! Dziecinne marzenie (zdziecinniałej) kobity w wieku tak zwanym średnim. Musiałam zobaczyć syrenkę na własne oczy!

Nie odpuściłam, pomimo skandynawskiego przeszywającego chłodu i siąpiącego deszczu. Co niestety przypłaciłam grypopodobnym cholerstwem. Teraz choć odrobinę wiem, jak czuła się Dziewczynka z zapałkami…

Ale wróćmy do Hiszpanii. Szczyt Puig Campana ma dość osobliwą wyrwę (widoczną po jego zachodniej stronie) , która wykreowała w świadomości tubylców wiele legend a w rzeczywistości mnóstwo wersji tej samej legendy.

Fot. Polish Muffin

Jedna z najpiękniejszych opowiada o miłości Roldána i Aldy. A wygrzebałam ją z czeluści…internetu. Trochę mocowałam się tłumacząc z hiszpańskiego na nasze aż w końcu utknęłam. Tak więc przycisnąwszy Ludwiczka do muru,no niech będzie do laptopa, uzyskałam angielskie tłumaczenie. Chwilowo tak mi łatwiej…

IMG_3054
Na horyzoncie Puig Campana, widok z psiej plaży w El Campello. Pierwszy plan: nasze pSuki.

Wszystko zaczęło się gdy ktoś z tubylców wskazał na podobieństwo ogromnej skalnej szczeliny na Puig Campana z wysepką na nabrzeżu Benidorm.

Natychmiast zaakceptowano ideę o brakującej skale jako tej leżącej w morzu niedaleko tutejszych plaż. Ale jak wyjaśnić przyczynę tak niezwykłego faktu?Odpowiedź dała legenda pod tytułem „Szczerba Roldána”.*  Jedna z najcudowniejszych miłosnych opowieści krążących wokół Puig Campana.

IMG_4147.JPG
Fot.z wczoraj, z samochodu zresztą.

Dawno, dawno temu żył sobie w górach olbrzym o imieniu Roldán. Był on władcą i panem odludnych miejsc, gdzie mógł całymi dniami włóczyć się swobodnie. Wysoko, nieopodal szczytu wybudował prymitywną chatę aby mieć schronienie gdy pogoda stawała się nie do zniesienia.

IMG_4426Potężny Roldán był niezaprzeczalnym królem Puig Campana. Gdy nękała go groźna zwierzyna zaledwie kilka kroków dzieliło go od schronienia w chacie. W gorące letnie dni z taką samą łatwością docierał do spokojnych wód morskich. Żył sobie zadowolony i beztroski w swoim uprzywilejowanym zakątku. Lecz pomimo to Roldán nie był radosny ale raczej małomówny, niemalże smutny. Często włóczył się samotnie i bez celu a jednak w poszukiwaniu czegoś, co wyjaśniłoby przyczynę jego istnienia. Pewnego dnia, podążając w stronę morza aby zażyć kąpieli, zobaczył młodą, przecudnej urody dziewczynę. Była ona prześliczna, piękniejsza niż baśniowe heroiny. Dziewczyna pluskała się w morskiej wodzie, gdy wtem wyczuła obecność intruza. Odwróciła się prędko. Jej głębokie błękitne oczy wpatrywały się w olbrzyma z ciekawością lecz bez lęku. Dziewczyna w odwiecznym geście nieświadomej kokieterii zaoferowała Roldánowi przejrzystą morską wodę w naczyniu swoich alabastrowych dłoni. Alda, bo tak miała na imię, zaśmiała się perliście. I nagle kolos roześmiał się z taką siłą, że aż góra się zatrzęsła. I zaśmiał się znowu, błogi i szczęśliwy jak nigdy dotąd. A w jego śmiechu było coś niesamowitego, akcent triumfu i siły. Olbrzym stał się prawdziwym człowiekiem!

Od tej pory Roldán i Alda byli niemal nierozłączni. Kolos zabrał swoją oblubienicę do chaty, którą dziewczyna przeobraziła w urocze schronienie dla obojga. (Dygresja nr 2: Ludwiczek powiedział to samo o mojej pracy włożonej w dekorację domu/ruiny w Kent).

Zakochani cieszyli się ogromnym szczęściem. Sypiali pod gwiazdami. Napawali się swobodą życia i radowali śpiewem ptactwa. Roldán dokładnie wiedział gdzie znaleźć najprzedniejsze i najcudowniej pachnące zioła, z których co noc usypywał łoże dla swej ukochanej. Lecz błogostan nie trwał zbyt dlugo.

Pewnego dnia gdy Roldán wracał szczęśliwy do chaty, dziwna postać ukazała się jego oczom. Postać ta była niemal jak cień, z którego wyzierało coś złowrogiego.

-Kim jesteś? Zapytał.

Postać zdawała się nie słyszeć. Jednakże przemówiła zimnym głosem, w którym olbrzym dostrzegł odrobinę litości:

-Biegnij do chaty jeśli chcesz znaleźć swą lubą przy życiu. Bo gdy dzień się skończy, jej życie także dobiegnie końca. Kiedy ostatni promień słońca opuści ziemię , Alda zgaśnie…

Roldán czym prędzej pobiegł do chaty. Jego ukochana umierała, tak jak przepowiedziała to zła istota. Ból i rozpacz olbrzyma były niepojęte. Stał niczym sparaliżowany w progu. Nie śmiał wziąć oddechu w obawie, że najdelikatniejszy ruch mógłby przerwać wątłą nić łączącą Aldę z życiem. Kolos powstał w całej swej niezwykłej postaci i dzikim gestem wygrażał słońcu. Lecz słońce obojętne na jego rozpacz zmierzało ku zachodowi w swym odwiecznym splendorze. Roldán powtarzał bez końca przepowiednię złowieszczej postaci. ” Kiedy słońce zajdzie, kiedy ostatni promień zniknie z powierzchni ziemi, Alda umrze, Alda umrze, Alda umrze!”. I słońce tonęło głębiej i głębiej za górą! Oszalały, oślepiony bólem Roldán, niemal uleciał w stronę Puig Campana, za której sylwetką chowała się z wolna gwiazda dnia. I ze wściekłym rozmachem swego miecza rozłupał ogromny kawał góry, która uleciawszy w powietrze, z impetem spadła do morza. A przez tę szczelinę tak zdumiewająco rozwartą, promienie słońca przenikały jeszcze przez kilka chwil.

Jeszcze kilka minut życia dla mojej ukochanej!

Lecz słońce po chwili, niczym bezlitosny zbieg, schowało się całkowicie…I śmierć na zawsze zamknęła cudowne oczy Aldy! Roldán trzymając swą ukochaną w ramionach błądził w blasku gwiazd. Wszystkie zdawaly sie mniej piękne i mniej lśniące niźli lico, które spoczęło na jego sercu….Wschód księżyca, znaczący swe świetliste wskrzeszenie w morzu, przyciągnął uwagę olbrzyma. I Roldán szedł jak lunatyk, który z szaloną nadzieją oczekuje, że światło rozlane przez boginię nocy, może przywrócić życie jego płowowłosej miłości, która zdawała się spać jedynie. Z oczyma wpatrzonymi w srebrzystą tarczę księżyca, olbrzym dotarł do plaży. Przedzierał się przez wodę, wciąż podążając świetlistą ścieżką, która nieustająco pozwalała mu podziwiać ukochaną twarz. Roldán podążał w głąb, stąpając po dnie morza i trzymając Aldę wysoko ponad taflą wody aż zatrzymała go nowo narodzona wyspa. Przez moment jeszcze, chroniony wgłębieniem w skale trzymał ukochaną w ramionach. Lecz całkowicie wyczerpany, delikatnie złożył ją w tymże miejscu wysepki.

IMG_4084

 

 

 

 

Olbrzym nigdy nie powrócił na ląd. Bo jak mógłby zostawić swą umiłowaną samotną i bezbronną na wyspie? Obejmując Aldę obiecał chronić ją całą wieczność.

Fot. Polish Muffin

Po dziś dzień góra Puig Campana, ze swym osobliwym szczytem, jest wiernym przypomnieniem ich romansu.

Źródło: http://www.alicantevivo.org/2007/04/la-leyenda-del-puig-campana.html?m=1

Fot.Polish Muffin

Inna legenda związana jest z La Brèche de Roland czyli Wyłomem Rolanda, przełęczą położoną w Pirenejach.

IMG_4422Tutejsza alicantyjska wersja głosi, że francuski bohater Roland, dowódca Armii Charlemagne uwikłany w walkę na miecze z głową wojska mauretańskiego zakończył pojedynek właśnie na szczycie Puig Campana.

IMG_4428Podczas walki w pewnym momencie mauretański dowódca został rzucony na ziemię. Roland wzniósł swój osławiony miecz Durandal , chcąc zadać ostateczny cios przeciwnikowi.

IMG_4424Niestety chybił powaloną na ziemię postać Mauretańczyka. Lecz ogromna siła uderzenia wycięła potężny kawał góry, który wpadł do morza.

Skała ta po dziś dzień jest widoczna jako Wysepka Benidorm a nacięcie w skale poczynione przez Rolanda na szczycie Puig Campana, nadal nosi jego imię…

IMG_4086
Isla de Benidorm o powierzchni 0,0637 km2. Maksymalna długość 350 m, najwyższy punkt 73 m.

A oto jak nauka rujnuje urok tutejszych legend. W 1987 roku pewien francuski profesor z Univerité de Bretagne Occidentale, zademonstrował w jednej ze swych prac, że skały z rdzenia Puig Campana pochodzą z późnej jury w erze mezozoicznej, podczas gdy wapienie z Islote de Benidorm są również z tej samej ery, jednakże z okresu wczesnej kredy.

IMG_4087.JPG
Wyspa Benidorm widoczna z nabrzeża naszej wsi Venta Lanuza

Dosyć o geologii (i legendach). Nie mogę pominąć atrakcji wspinaczkowo-turystycznych.

IMG_4050
Marszruty na Puig Campana.

IMG_4091Stopień trudności jest zróżnicowany. Od tras łatwych po trudne, dla bardziej wprawionych.

Szczegółowe informacje na temat szlaków na Puig Campana znalazłam tutaj: https://pl.wikiloc.com/szlaki/wycieczki-piesze/spain/valencian-community/finestrat

Zdecydowanie warto dla tak wspaniałych widoków…

IMG_4051
Widok z Puig Campana na Benidorm zwanym także Beniyork, z uwagi na drapacze chmur (po hiszpańsku rascacielos)

Puenta na dziś? Muszę zdobyć naszą górę! Otrzeć się o legendę. Już nawet planujemy z Ludwiczkiem wyprawę zanim przyjdą upały…

IMG_4090.PNG
Benidorm i jego wysepka.

* Sam tytuł legendy również przysporzył mi kłopotu.No bo jak ładnie przetłumaczyć  „Tajo de Roldán” lub ‚Roldán’s Cut’. I to tak żeby brzmiało legendowo oraz miało ręce i nogi?! Już,już miałam pisać do profesora Miodka ale od czego ma się rozgarniętych przyjaciół, czytaj Małgorzatę z Paryża (właściwie z Lublina a dokładniej z moich Bronowic). Następnym razem może paść na kogoś innego. Bądźcie czujni! 😉

14 Replies to “Legenda o naszej górze Puig Campana.”

  1. O a ja zawsze myślałam, że to moja góra!!! Mój najpiękniejszy widok z okna!!! W każdej porze roku wyglądał spektakularnie. Przez 8 lat widok Puig Campan a cieszył moje oko!!! Teraz kiedy jestem spowrotem w kraju wiem,ze najbardziej tesknie, brakuje mi tego widoku. Pozdrawiam serdecznie Dorota z Lublina 🙂

    Polubione przez 1 osoba

      1. Kocham Polskie Tatry i poniekąd Puig Campana przypominała mi troszkę odwrócony Giewont😁 Mój mąż kiedy jeszcze nie znaliśmy nazwy tego wzniesienia nazwał ją Dolores😊 i tak jest do dzisiaj:-) Ostatnio miał szczęście zawitać w te strony i mówi ” Kochanie niebo takie zachmurzone, z nad chmur ledwo co wyłania się nasza Dolores 😊 Kurczę mam straszny sentyment t do tej góry. Oznaka prawdziwej zimy był ośnieżony szczyt.Doskonale pamiętam pożar kiedy wschodnia część ściany wzgórza była w płomieniach. Za nikim ani za niczym tak nie tęsknię jak za moja Dolores😆

        Polubione przez 1 osoba

  2. Hej :)))
    Z wielkim bananem to czytam. Też mam szajbe na punkcie tej góry, nazywam ja moja wiedzma, a jej zdobycie było marzeniem do 5 lat temu. Wtedy wlazlam na nią pierwszy raz, a później średnio dwa razy w roku, w tym kilometro vertical :)) i trzy razy spanie na szczycie 🙂 uwielbiam. B.

    Polubione przez 1 osoba

Odpowiedz na polishmuffin Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: