Ja naprawdę tęsknie za śniegiem a czasem nawet londyńskim deszczem. Albo naszym polskim wiosennym, kiedy to dziecięciem będąc brykałam boso po kałużach przywoływana do porządku przez rodzicielkę w kuchennym oknie. „Magdaaaaaaaa do domuuuuuuuuu!!!”

A tu co? Powietrze ani drgnie. Wilgotny żar jak zupa oblepia całe ciało. Ukrop bezlitośnie wdziera się w nozdrza. Nawet qwa zimna woda w kranach zimna wcale nie jest. I już nie wiadomo gdzie lepiej, w domu czy na zewnątrz.

IMG_7154

Wiem, wiem! Urlopuje w Hiszpanii się fajnie ale żyć ciężko. Funkcjonować można jedynie w zwolnionym tempie. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek przywyknę, ja człowiek klimatu kontynentalnego…

Powoli jednak zaczynam rozumieć hiszpańską ślamazarność i osławioną sjestę. No i że wszystko mañana, czyli na jutro.

Szczęście to lub nieszczęście, że pracuję niezupełnie zawodowo, więc w każdej chwili oddać się mogę w objęcia Morfeusza. Bo upały totalnie mnie wykańczają. Naprawdę! Podobno nawet wykańczają nasze erytrocyty. A już na pewno przegrzewają moje zwoje mózgowe.

Pot cieknie po tyłku. Po purpurowej z przegrzania twarzy oczywiście też. Oczy pieką gdy tylko kropla się weń dostanie. I spróbuj poćwiczyć człowieku! Chodakowska  już dawno pogniewana. LOL! No bo przecież ona w Grecji może a ja w Hiszpanii to nie? Cóż, bikini body nie jest mi przeznaczone. Nie tego i pewnie nie kolejnego lata. No ale przecież powszechnie wiadomo, że kochanego ciała nigdy dosyć a okrągły to też jakiś kształt.

I tu kolejna paląca kwestia. Takie na przykład babki z większym biustem (czytaj: w tym ja) i te, co zawaliły test ołówkowy (czytaj: też ja) to się dopiero namęczą! Dochodzi im kolejne miejsce nadmiernej perspiracji. Masakra! Bez cyckonosza źle a „z” jeszcze gorzej. Może dlatego Hiszpanki nie zostały w tej materii obficie obdarzone przez naturę? A jedynie przez chirurgów plastycznych. Sporo na ulicach balonów i glonojadów. Choć w tym drugim prym wiodą, licznie tu przybywające, Rosjanki i Ukrainki.

Skoro już brnę w dygresję… U Hiszpanek (przynajmniej tych w Alicante) powiedzenie „z tylu liceum , z przodu muzeum” trafia w samo sedno. I nie chodzi absolutnie li tylko o figurę. Choć szczerze mówiąc trudno czasem odgadnąć metrykę niewiasty, toć południowe nacje szybciej się starzeją. Ale my nie! Mogę być trochę nieskromna? Mogę! Nikt nie wierzy w moje krzyżyki na karku. Zazwyczaj wypowiadający się (np. sprzedawczynie kosmetyków do twarzy, one chyba wiedzą najlepiej) oscylują w okolicach 38-40. Ha! Nie raz usłyszałam  jolines/ o rety! A nie daj Bóg wspomnę o wnuku. Szczęki opadają ze szczękiem.

Ale tak naprawdę to, co podoba mi się w tutejszych babkach to zero granic wiekowych w obciuchaniu. I ta paleta kolorów! Trochę się od nich uczę, ku uciesze Ludwiczka. W Polsce niestety takich rzeczy się jeszcze nie widuje, bo nie wypada w pewnym wieku, bo za krótko, bo zbytnio rzuca się w oczy, bo to, bo tamto, bo sramto. Siermiężna polska moda. Dlatego jest szaro-buro, na ulicach i na twarzach rodaków. To akurat spostrzeżenia Ludwiczka. Ale dość już tych pseudo antropologicznych…złośliwości.

O czym to ja tu? No tak. Piekielne temperatury.

IMG_7153
W wolnym tłumaczeniu „Pieprzyć spokój i jaki cholerny upał”

Ach! Choćby wiaterku podmuch, choćby deszczu kropelka. Nic QWA! Nic! Żar leje się z nieba. Nawet pSuki po sekundzie spaceru za płotem biegną, z wywieszonymi do ziemi jęzorami, czem prędzej a la casa / do domu. 

W tym upale cykady czy inne insekty dźwięczą dość elektrycznie niczym stacje TRAFO , przynajmniej te z moich wspomnień. A może to foniczna fatamorgana?

Słońce pali trawy i pozbawia koloru nawet domowe przedmioty oddalone od okien. Nie!no prania to ja już od dawna na dworze nie wieszam. Szkoda mi ciuchów skoro nawet  plastikowe klamerki rozpadają się z trzaskiem przy każdym podejściu do powieszenia bielizny.

Właściwie nie ma sensu brać prysznica, bo człek mokry od nowa zaraz po wytarciu ręcznikiem. Spróbujcie nałożyć krem do twarzy! Koniecznie z filtrem. O mejkapie nie ma nawet mowy! Kropelki potu pojawiają się na facjacie natychmiastowo. Fiasko! Jak one to robią, te Hiszpanki?

Każdego ranka wstaję zapuchnięta. Jedyne 30 stopni w pokoju. Ludwiczkowa poducha prawie do wyżęcia. Zapomnijcie o piżamie czy jedwabnej kuszącej koszulce. 😉 Gdybym tylko mogła to i skórę zdjełabym z ochotą, bo czuję jakby miała trzasnąć za momencik.

Ach jak mi się ckni w takich chwilach do chłodu zimowych nocy. Tak tu, na Costa Blanca! Gdy w sypialni temperatura sięgała 15 stopni. A i rekordy bywają w okolicy jedenastu. Piżamka, kołderka, skarpeteczki… Babie to nigdy nie dogodzisz! Ale przynajmniej jest się z czego rozbierać…

A w upał? W upał nawet lodówki (chętnie weszłabym do jednej!) i mój system chłodzący odmawiają posłuszeństwa.

Raz po raz zanurzam się za to w basenie. Już słyszę te jadowite głosy „sucz, ma nawet basen!” A ma! I spieszy z wyjaśnieniem, że w Hiszpanii prawie każdy ma. Z przyczyn oczywistych. Założę się, że nasze pSuki też chętnie schłodziłyby się z pańcią w ździebko chlorowanej wodzie ale boją się durne. Pozostaje im tylko ogrodowy szlauch. No więc biegnę sama, na przykład na minutę, podczas gotowania obiadu.

W weekend jednak zalegam na leżaku. Ale, że smażeniny nie lubię, spod parasola się nie wynurzam. A słońce i tak liże tu i ówdzie.

No i jest jeszcze MORZE!!! Tak, wiem! Sama sobie tego morza zazdroszczę! Nawet jeśli czasem to widok z balkonu jedynie.

No bo niby w zasięgu wzroku ale samej na plażę jakoś mi nie po drodze a i w domu wiecznie jakaś robota. Bo tego lata nasze dziewczynki gubią sierść ponadprzeciętnie.

Nie tylko czuję ale i słyszę jak woda, bo potu to już raczej ciecz owa nie przypomina, spływa ze mnie hektolitrami. Szkoda tylko, że tłuszcz mój tak łatwo się nie wytapia. Jak masło…

Ale jest i plus – jeść się nie chce. A płyny uzupełnić można choćby orzeźwiającym mojito czy sangrią…Też tylko w weekend! LOL

Ktoś pewnie powie a klimatyzacja kobito?! Nope! Odchorowuję straszliwie. Nawet w samochodzie wolę otwarte okna. Zresztą dopiero niedawno dokonaliśmy wiekopomnego odkrycia, gdy pewnej nocy pomimo zarzekania się w w/w kwestii, nie zdzierżyłam i mówię do Ludwiczka ‚Let’s switch this shit on!’. I coś co miało być klimą, okazało się grzejnikiem! No państwo Díaz, brawo po prostu!

Ale ale! Dzisiejszy poranek ciutkę chłodniejszy, co zapowiada przyjemniejszą temperaturę. Niech będzie nawet i 30, może jakoś przetrwam.

I słychać już tak miły dla mych uszu szczebiot jesiennego ptactwa wracającego na stare sosny. Nareszcie! Że tak powiem. Aby do zimy!

Zanosi się na deszcz. Czyżby niebiosa mnie wysłuchały?

One Reply to “Chcę śniegu!!!”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: