Barraquito. To ja się z mediów dowiaduję???!!! Musiałam rozmówić się z Ludwiczkiem! Toć chwilę temu dłuuuuugaśny elaborat o kawie wysmarowałam (tutaj) a on ani pisnął, że mają takie kaloryczne (!) cudo na Kanarach.
Utrzymuje, że barraquito ponoć z Teneryfy a on przecież stuprocentowy Canario, z domieszką Kuby i Malagi jedynie 😉 I że na wyspach nie ma go już prawie od lat trzydziestu, więc do winy się nie przyznaje.
Wybaczyć? Wybaczam. I na pewno barraquito spróbuję, nieważne gdzie. Zwłaszcza, że z powodzeniem swą słodkością zastąpić może deser. A już na pewno 3 inne kawy bombón, carajillo i latte razem wzięte. Bo po co się rozdrabniać 😉
Jak wieść niesie historia o pochodzeniu słynnego (!) barraquito przenosi nas do połowy XX wieku, kiedy to pewien człowiek wszedłszy do baru Imperial na Teneryfie, poprosił o przygotowanie specjalnego napoju. Stał się on potem stałym klientem rzeczonego baru a swoją kawę zamawiał co dnia. Podobno człowieka tego zwano Barraco, więc szybko jego przepisowi nadano miano barraquito.
I cokolwiek to znaczy, wiadomo, że jest małe, maleńkie. Gdyż Hiszpanie dodając do słów -ito lub -ita oznajmiają „małość” przedmiotu lub osoby. Perro – perrito (pies-piesek), beso – besito (całus – całusek) , poco – poquito (trochę – troszeczkę), cervesa – cervesita (piwo – piweczko) i tak dalej. Tyle do głowy mej przyszło na poczekaniu (co rzadko się zdarza) ale zdaje się, że zestawienie całkiem niezłe, od psa począwszy.
Wracając jednak do istoty kanaryjskiej kawy, potrzebujemy doń: mleko skondensowane, mleko (zwykłe, że tak powiem ale lepiej pełne), kawę ekspresową, cynamon, otartą skórkę z cytryny lub pomarańczy, kieliszek Licor 43 lub Tía María. Tudzież jakiś inny likier o wanilinowym aromacie, jeśli akurat nie jesteście w Hiszpanii albo też zapomnieliście stamtąd przywieźć w swej lotniskowej letniej gorączce.
A jak przygotować barraquito?
Od naczynia zacznijmy, bo zwykle napój ten serwuje się w wysokiej szklance.
Najpierw na dno szklanki wlewamy mleko skondensowane (średnio łyżkę stołową) bacząc przy tym by naczynia nie wypaćkać.
Następnie dodajemy likier a po nim lekko spienione mleko.
Później ostrożnie wlewamy espresso (lub inną mocną kawę), tak aby zachować warstwy.
Na koniec dopełniamy ponownie spienionyn mlekiem i posypujemy skórką z cytryny (lub innego owocu cytrusowego) oraz odrobiną cynamonu.
Oczywiście przepis na barraquito łatwo zaadaptować do naszych upodobań. Jeśli chcemy mniej słodyczy, dodajemy mniej skondensowanego mleka. Jeśli chcemy rozkoszować się dłużej napojem – po prostu dodajemy więcej ciepłego mleka. I tyle!
Gdyby zaś zbyt wcześnie było na alkohol lub wcale go nie pijamy, spokojnie można bez. A jeżeli akurat bawimy na Teneryfie, prosimy kelnera sin licor lub sin alcohol (pamiętając, że Hiszpanie „ha” nie wymawiają).
Warto mieć na uwadze, że czasem tubylcy (Chicharreros – od ryby chicharro) z północnej Teneryfy nazywają ten rodzaj kawy zaperoco. Więc nie traćmy nadziei wertując kartę dań, po prostu zahaczmy kelnera, który niewykluczone, że zasugeruje nam barraquito de la casa. Czyli jedną z wariacji kawy, którą akurat podaje się w tym konkretnym lokalu tak zwanym gastronomicznym.
To co? Czas na domowej roboty barraquito? Czy wyjazd do źródła na Teneryfę?
To kiedy zrobisz?😜
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No nie wiem czy to aby nie za kaloryczne,ale co tam!! Muszę spróbować bo brzmi i wygląda bosssko:)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Another wonderfull note, superbly written. Now we now a little bit more of Spanish coffees and a lot more on the habits of the Spaniards, and of Spain itself.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Magda, byłam w tym roku na Teneryfie i pokochalam barraquito od pierwszego lyku. Smakuje oblednie! Pozdrawiam Bania
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się 😆 Cmokam! 😘
PolubieniePolubienie
Ja również pokochałam Barraquito. Pozdrawiam Kasia
PolubieniePolubienie
Cieszę się 😊 Ja jeszcze prawdziwego, kanaryjskiego nie próbowałam. Czekam na wyjazd na wyspy 😉 Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie